7/14/2016 0

14.07.2016 godzina 19.00

Dlaczego shesha bloga pisze?

Otóż piszę poniekąd z braku prawdziwej, bratniej duszy, 
po trosze z samotności,
 i być może także z odrobinki próżności.  
Trochę też z nutką egoizmu,
filozoficznego pluralizmu,
czasem napiszę dla zabawy,
innym razem do białej, bez cukru kawy.
Infantylnie zakładając,
doświadczeniami podpierając,  
nie zakłamując rzeczywistości,
czerpiąc krztynkę przyjemności...
shesha pisze...


Wierszyk wymyśliłam na poczekaniu, taki tam 'nieborak poetycki'. Interpretację zostawiam Wam, jeśli oczywiście ktoś to w ogóle przeczyta. 
Bratniej duszy brak, to poważny deficyt, tak deficyt to odpowiednie słowo, deficyt dla egzystencji. Egzystencji osoby z moim typem charakteru. 
Zazwyczaj nikt mnie nie rozumie, a jeżeli już 'zrozumie', to na opak (co strasznie mnie irytuje). Zastanawiam się, czy to ze mną jest coś nie tak, czy ze 'wszystkimi'.
 Wierzę w przyjaźń, taką prawdziwą, szczerą i kompletną. Bezwarunkową, coś w stylu 'jedna dusza w dwóch ciałach' , nie pamiętam, gdzie to usłyszałam, ale integruje się z tymi słowami całkowicie.

W latach wczesnej młodości (brzmi jakbym dobijała setki), myślę, że doznałam zaszczytu posiadania bratniej duszy, niestety szereg niefortunnych zdarzeń rozdzielił NAS. W dużej mierze z mojej winy. Poczucie, iż straciłam Kogoś tak cennego, do dziś dnia mi ciąży. Wspominam i tęsknię. Niestety sama jestem sobie winna, wówczas niedojrzała emocjonalnie, chwiejna moralnie, nie potrafiłam pielęgnować przyjaźni, która NAS połączyła. Myślałyśmy tak samo, rozumiałyśmy się bez słów, dzień osobno, był dniem straconym. 
Nie pamiętam jak się poznałyśmy, ale mam wrażenie, że znałyśmy się od zawsze. Pamiętam, gdy któregoś letniego dnia zapytała, czy zechcę być Jej przyjaciółką. To był jeden z najszczęśliwszych dni, którego pomimo upływu lat nie zapomniałam i raczej nie zapomnę. Jaka była? Szczerze (nie mam skłonności do idealizowania bliskich mi osób), wyrozumiała, inteligentna i pojętna, niesamowicie bystra i wysportowana, czego zawsze odrobinkę Jej zazdrościłam. Oczywiście miała wady, ale z pewnością nie wynikały one ze słabości umysłu. Ona była moją ostoją, gdy kłóciłam się sama ze sobą, moją powiernicą, moją siłą i wsparciem. Ze swojej strony próbowałam być kimś takim dla Niej. Dzieliłyśmy się smutkiem i radością, ileż łez wylałyśmy razem, niemniej było wspólnych szczęśliwych okoliczności. Strasznie mi Jej brakuje!
Próbowałam nawiązać z Nią kontakt, niestety bez rezultatu. Ona już nauczyła się żyć beze mnie, nie potrzebuje mnie. Jeżeli teraz jest szczęśliwa, uszanuję to i nie będę nalegać, ale chciałabym, by wiedziała, że zawsze będzie bardzo ważną częścią mojego życia. Moim pięknym, głębokim wspomnieniem. 

Był taki okres w moim życiu, w którym spieprzyłam wszystko od A do Z, wszystko co można było zepsuć, zepsułam. Egoistycznie założyłam, iż jestem najważniejsza i nie zważałam na najbliższych mi ludzi. Z płytkich pobudek zdeptałam wszystko to, co miało wartość i sens. Ileż osób zawiodłam, ile oszukałam, porzuciłam. Wspominam to ze wstydem, z żalem i gdybym mogła cofnąć czas... 
Ale nie mogę. 

Młody już przygotowany do snu, wypachniony, nakarmiony. 
Za oknem nadal deszcz, deszcz i wiatr. Zimno, ale przyjemnie świeżo, po tych dusznych, upalnych dniach to jak powiew morskiej bryzy na upalnej, piaszczystej pustyni. 

Skusiłam się na musli, w ramach lekkiej kolacji, a teraz mam ochotę na zimne piwko, a co będę sobie żałować. Życie wbrew pozorom jest stanowczo ZA KRÓTKIE, tutaj przydałaby się petycja do Pana Boga w kwestii wydłużenia egzystencji, z pewnością, jednogłośnie podpisalibyśmy się wszyscy.


I znów samotny wieczór, poczytam, wezmę gorącą kąpiel, być może jeszcze poćwiczę (aczkolwiek nie chce mi się), by dopieścić mięśnie. Potem wsunę się pod kołderkę i powspominam. 
Plan zaakceptowany odgórnie.
Tak, zaakceptowany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2017 shesha pisze